Stanisławów w okresie międzywojennym


Żanna Komar, Stanisławów 20/XX – miasto i architektura (1918-1939), Wojnowice 2023, ss. 206, liczne ilustracje archiwalne oraz kilka barwnych zdjęć współczesnych.

Jest to rozszerzona wersja doktoratu, obronionego pn. Architektura Stanisławowa w okresie międzywojennym (lata dwudzieste i trzydzieste XX wieku) na Wydziale Humanistycznym Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w 2004 r., pod opieką promotorską prof. dr. hab. Lechosława Lameńskiego, recenzentami zaś byli: prof. dr hab. Andrzej K. Olszewski (em. prof. KUL) i prof. dr hab. Jacek Purchla (Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie i UJ). Pierwotnie była to jedynie architektoniczno-urbanistyczna działalność rady miejskiej w Stanisławowie. Obecne ujęcie tematu jest formą krytyki i polemiką z zastosowaną w rozprawie doktorskiej metodyką badawczą. Jak napisała sama Autorka: „historia międzywojnia była krótka, też architektonicznie intensywna, lecz dużo bardziej problematyczna, a skończyła się katastrofą” [s. 9]. I dalej: „Historia ówczesnego miasta, architektury i jej twórców odzwierciedla fenomen bardziej złożony, którego rozumienie tkwi w osobliwości całego terytorium Galicji Wschodniej. (…) Jest polskie miasto Stanisławów, centrum wojewódzkie na południowo-wschodnim krańcu odrodzonej Rzeczypospolitej. Jest także ukraiński Stanisławiw, była stolica Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. Jest wreszcie Stanisławów [jid. Stanislew – przyp. DD] czterdziestu synagog, siedziba chasydów i ortodoksów, ośrodek haskali i syjonizmu” [s. 10]. Ten niejaki stanisławowski kosmopolityzm, który swój początek miał już w momencie założenia tego miasta w XVII w. przez kasztelana krakowskiego i hetmana polnego koronnego Andrzeja Potockiego, rozumiany jako swoiste „ubogacenie kulturowe” (i nie chodzi tu o współczesne, zdeprecjonowane przez polityków pojmowanie tego sformułowania), jak najbardziej nam odpowiada również w obecnych trudnych czasach. Obiektywizm Autorki w niniejszej próbie przedstawienia owej różnorodności, li tylko w zakresie architektonicznym, godny jest zatem pochwały. Zwróćmy uwagę na ostatni rozdział, zatytułowany Stolica Pokucia, w którym – jak napisała sama Autorka – „zobaczymy Stanisławów uwolniony od etnocentryzmu: turystyczny, otwarty, budujący swój wizerunek bramy gór, bazy wypadowej do Karpat, rekreacyjnego centrum regionu i stolicy Pokucia” [s. 12]. Niestety niewiele – lub zgoła nic zupełnie – znajdziemy w nim na temat bardzo konkretnej działalności projektowej i budowlanej przy wznoszeniu w owym okresie nader licznych schronisk turystycznych w tej części Karpat. I to wznoszonych nie tylko przez polskie organizacje turystyczne, ale również przez ukraińskie czy żydowskie. Odsyłam tu – może mało skromnie – do materiałów opublikowanych w pierwszym tomie naszego Rocznika Ludzi Karpat „Res Carpathica”, za rok 2021, pt. Sprawa schroniska na Zaroślaku pod Howerlą oraz stan turystyki na posiedzeniach Wojewódzkiej Komisji Turystycznej w Stanisławowie w roku 1925 [s. 81-91] czy w drugim już wydaniu przewodnika Gorgany z 2016 r., w materiale pt. Schroniska, których nie ma [s. 92-100], gdzie znajdziemy m.in. opisy schroniska Ukraińskiego Towarzystwa Krajoznawczo-Turystycznego „Płaj” na połoninie Płyśce czy schronisk czechosłowackich po drugiej stronie głównego grzbietu Karpat oraz ich archiwalne zdjęcia. Cóż, należy w tym miejscu zwrócić uwagę na fakt, iż Autorka niezbyt sprawnie porusza się w tematyce związanej z geografią i historią turystyki na tym obszarze. Wypada zatem sprostować błędne umiejscowienie obserwatorium meteorologiczno-astronomicznego im. marszałka Józefa Piłsudskiego na górze Pop Iwan w Czarnohorze, „którego [bryła] stanęła bezpośrednio na granicy Polski z Rumunią” [s. 101]. Wszak do granicy z Rumunią, a właściwie trójstyku polsko-rumuńsko-czechosłowackiego na Stohu, był stąd jeszcze spory kawałek. No i cytat, w którym Autorka nie odróżnia oddziałów Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego od ich mniejszych jednostek organizacyjnych, zwanych oficjalnie kołami, a do tego wszystkie – mimo ich znacznie wcześniejszej proweniencji (zob. np. D. Dyląg, Klub Jaremczański, „Szarotka” i trzykrotny Hules, „Gazeta Górska” 2023, nr 3, s. 72-79) – „zakłada” w okresie międzywojennym: „Założono liczne oddziały Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego: w Stanisławowie, Kołomyi, Jaremczu, Delatynie itd., popularyzujące i wspomagające turystykę w tym regionie” [s. 171]. I jeszcze – mimo jak najbardziej poprawnego powołania się na bardzo konkretne, choć zupełnie przypadkowe źródło – przypis na dole strony: „Działania sprzyjające rozpowszechnianiu i popularyzacji turystyki Karpat Wschodnich, a także pewne inicjatywy budowlane podejmowały oddziały Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego w Stanisławowie, Kołomyi, Jaremczu. Zob. Sprawozdanie oddziałów, «Przegląd Turystyczny [PTT]» 1925, nr 2, s. 24-25; «Przegląd Turystyczny [PTT]» 1928, nr 2, s. 32”. Znów nieskromnie powołajmy się na tekst z drugiego tomu Rocznika Ludzi Karpat „Res Carpathica”, za rok 2022, pt. Oddział Stanisławowski Towarzystwa Tatrzańskiego w pierwszych trzech latach swojej działalności (1876-1879) [s. 83-102]. A co do samych oddziałów, to w Jaremczu i Delatynie mieściły się jedynie koła stanisławowskiego oddziału PTT, że o działalności pozostałych kół m.in. na niwie budowy turystycznych schronów i schronisk – wg stanu na 28 IV 1938 r. było dokładnie siedem kół (w Bitkowie, Delatynie, Jaremczu, Kałuszu, Mikuliczynie, Nadwórnej i Worochcie) oraz dziewięć sekcji (w tym dwie narciarskie, dwie – miłośników fotografii, filatelistów, ochrony gór, wycieczkowa czy Sekcja Przewodników PTT po Karpatach Wschodnich i Czarnohorskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe PTT w Worochcie) – nie wspomnę.

Dariusz Dyląg